środa, 21 października 2015

Nieskończoność

Pamiętacie jak opowiedziałem wam bajkę o Łysym? Wspaniała historia. Ucząca, bawiąca i w ogóle -jakby to powiedział z przekąsem sam Łysy- fantastyczna! No dobrze. Może była taka w mojej głowie. Może po przelaniu moich bawiących i uczących myśli na ciekłe kryształy monitora już wcale takie fajne nie są. Zapewniam jednak, że w głowie prowadzę przezabawne dialogi. W ogóle fizycy są śmieszni. Są tak zabawni, iż postanowili, że w ich żargonie Łysy będzie oznaczać Księżyc.

Bo chodzi o to, że... nauka potrafi wyjaśnić naprawdę dużo zjawisk jakie zachodzą na tym świecie. Wiemy, dlaczego jabłko spada w dół zamiast unosić się w górę (grawitacja), dlaczego surykatka nie ma żadnych szans w zderzeniu z pociągiem InterCity (zasada zachowania pędu) albo dlaczego Słońce świeci (fizyka jądrowa). W ogóle sensem fizyki jest odpowiedź na odwieczne pytanie "Dlaczego?". I myślę, że po przeczytaniu z uwagą kilku wpisów na moim blogu można zauważyć, że na ogół radzimy sobie z takimi pytaniami. Zapytajmy fizyka "DLACZEGO zegar poruszający się względem obserwatora chodzi wolniej" a z radością udzieli nam odpowiedzi. Będzie zadowolony, że mógł się przydać, że mógł nas czegoś nauczyć. Ale wystarczy w pytaniu do słowa "Dlaczego" dodać zaimek osobowy np "on" i fizyk dostaje szału. Naukowiec jest już dla nas bezużyteczny. Nie zna odpowiedzi na pytanie "dlaczego on?". Ten zaimek jest dla niego jak zero w mianowniku. Nie pasuje. Na takie pytania ŻADNA nauka ani religia nie zna odpowiedzi.

Łysy (dla jasności to określenie jest dla mnie naprawdę pieszczotliwe) zniknął z tego świata. Zależnie od tego kiedy to czytasz drogi czytelniku możesz albo spanikować albo wziąć mnie za wariata. Jeżeli czytasz podczas nowiu Księżyca, to pierwsze. Jeżeli podczas nienowiu uznasz mnie za wariata. Może inaczej w takim razie. Pan Łysy zniknął. Zostawił wszystko i wszystkich co są piękni na tym świecie. Ale zanim to zrobił wykonał kawał dobrej roboty. Pewnie niewielu będzie wiedziało o kogo mi chodzi. Wydaje mi się jednak, że świat powinien dowiedzieć się przynajmniej, że istniał ktoś taki. Ten ktoś na to zasłużył. Zapewniam.

 Myślę, że można porównać Łysego (czytaj: Księżyc) do Pana Łysego pod wieloma względami.

Otóż wpływ jaki ma Łysy na naszą planetę jest nie do przecenienia. Tak jak wpływ Pana Łysego na ludzi, z którymi żył.
Oddziaływanie jakie Łysy wywiera na oceany na Ziemi (przypływy, odpływy) sprawiło, że pojawiło się życie na lądzie. Chyba nie jest tajemnicą, że nikt się z beczki z kapustą nie wziął. No chyba, że głąb. Gdyby nie Pan Łysy (między innymi) nie powstałoby życie (też na lądzie w sumie) i to Życie nie sprawiłoby mi tyle radości.
Łysy swoją grawitacją stabilizuje też zmiany nachylenia osi obrotu Ziemi. Co zapobiega nagłym zmianom klimatu a zatem znów sprzyja rozwojowi życia na naszej planecie (nie ma za co ~ Łysy). Pan Łysy z pewnością też nierzadko stabilizował klimat wśród swoich najbliższych. Swoim poczuciem humoru, dystansem do siebie sprawiał, że "oś obrotu" jego najbliższych wracała do zdrowego i przyjemnego poziomu. Nocą, kiedy było ciemno i strasznie dodawał otuchy swoim światłem. I Pan Łysy zapewne tak jak Łysy krąży wokół pięknej błękitnej Ziemi tak i on krążył zapatrzony w swoją piękną "Ziemię" (podpowiedź: wiecie, że róże to zwykle w ziemi rosną?) I nigdy nie odwracał się do niej tyłem. Tak jak Łysy NIGDY nie obraca się inną stroną do Ziemi. Wypisz, wymaluj Łysy Panie Łysy!

Ja też w tej sytuacji stałem się bezużyteczny. Umiejętność logicznego wyjaśniania faktów to wszystko co mam. Jeżeli to nie działa to jestem nikim. Ale NIGDY się nie poddaję! Tak więc:
Nie wiem w co kto wierzy. Ja jak wiadomo jestem naukowym totalitarystą. I nie wierzę, że po śmierci wyrosną nam skrzydełka (albo rogi i ogon) i staniemy się niewidoczni dla kanarów w SKM-kach. Ok, to też jest pocieszające. Ale bardziej pocieszające wydaje mi się podejście czysto naukowe. Zasada zachowania energii. W PRZYRODZIE NIC NIE GINIE. Kilkadziesiąt lat Pan Łysy chodził (a może nawet częściej jeździł) jako... człowiek. Ale człowiek tak jak wszystko inne na tym świecie to taki ludzik lego zbudowany właśnie z klocków natury jakimi są atomy.

 Kiedy człowiek od nas odchodzi jego atomy przegrupowują się, NIE ZNIKAJĄ. Rozpraszają się po wszystkich możliwych kierunkach np za pomocą zjawiska dyfuzji. Atom, który kiedyś był w ciele Pana Łysego być może dotrze do korzenia rosnącej niedaleko róży dzięki czemu zajdzie w niej proces fotosyntezy i zakwitnie. Może jakieś zwierzątko ugryzie liść tej róży dzięki czemu nie umrze z głodu. Mało pocieszające? Za mała skala? Dobrze. Każdy znawca nauki wie, jak powstają ogromne piękne mgławice w kosmosie. Każdy też wie, że za kilka miliardów lat nasze Słońce zacznie się rozszerzać i pochłonie też Ziemię (ok to mało pocieszające ale to dopiero za kilka miliardów lat.) Jeżeli pochłonie Ziemię, pochłonie też atom, który kilka miliardów lat temu krążył po organizmie Pana Łysego. Tak, to ciągle będzie TEN SAM atom! Ten atom posłuży za paliwo jądrowe dzięki czemu Słońce ciągle będzie świecić. Życie Pana Łysego poniekąd trwa już kilka miliardów lat! Idźmy dalej. Na skutek praw fizyki Słońce po kolejnych milionach lat zamieni się w białego karła albo zostanie rozsadzone wraz ze swoją materią i zamieni się w piękną majestatycznie ogromną mgławicę - obłok pyłu i gazu. I gdzieś pośród tego pyłu krążyć będzie nadal TEN SAM atom który kiedyś mknął w łydce Pana Łysego gdzieś na wschodzie polski na rowerze razem ze swoimi przyjaciółmi i najbliższymi.
Co się dalej stanie z mgławicą? Jej gaz i pył pod wpływem grawitacji zaczną się zapadać i utworzą nową gwiazdę. Być może nowy układ planetarny, na którym być może zaistnieje nowe życie! Ciągle z krążącym gdzieś TYM SAMYM atomem, który niegdyś tkwił w Panu Łysym. To nie jest wiara. To jest nauka. Gotów jestem nawet przyznać, że prawda JEDYNA. Wszyscy będziemy żyć wiecznie. Dobrzy, źli, średni. Tyle, że dzięki fizyce a nie kręgowcowi w gazowym stanie skupienia.

Mgławica Orzeł

Mgławica w Orionie


Gdyby atom od Pana Łysego jakimś sposobem przedostał się do moich neuronów w mózgu i przyłapał mnie na myśleniu o nim to chciałbym tylko powiedzieć:
Żegnaj Przyjacielu! Naprawdę żałuję, że nie zdążyłem Cię lepiej poznać.



























Zwijam interes. To ostatni wpis na tym blogu. Albo was czegoś nauczyłem albo nie. Jeżeli to pierwsze to nie traćcie swojej ciekawości światem. Jeżeli to drugie to nie traćcie swojej ciekawości światem.
To było kilka fajnych lat. Nauczyłem się nawet ortografii. Czymajcie się!
                                                         
                                                                                                                                                              W.P.